Forum Flecht Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


Adam Śmigielski

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Flecht Strona Główna -> Czytelnia
Autor Wiadomość
Adam Śmigielski
Administrator



Dołączył: 19 Maj 2006
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubawa

PostWysłany: Czw 22:06, 25 Maj 2006 Temat postu: Adam Śmigielski

Alicja Carroll

absurd szukania króliczych nor w kretowiskach
pełnych minotaurów wychodzących z labiryntów
na powierzchnię zapytać się o drogę do wyjścia

absurd kreślania palcem uśmiechu po pierwszej
stronie zaparowanego lustra nigdy nie błądziła
aż nigdy zaczęło błądzić zjadając własny ogon
dawać głos i łapę w poszukiwaniu bezpieczeństwa

nietaktem byłoby zniknięcie w środku powieści
bohater walczy i przegrywa zawsze sam
padła jak kafka po ostatniej kropce
jest poważnie to wszystko wydaje się być
chore i coraz bardziej logiczne

Nominacja

na trzydzieste trzecie urodziny przestanę wierzyć
w przesądy zdmuchując już za dużo zniczy z tortu
mianuję się na salomona i będę nalewał z pustego
śpiewając pod nosem happy birthday skurwysynie
wywalę z szafy skarpety krawaty na znak protestu
przeciw faktom dokonanym i prognozom pogody

podziękuję chipsom że przyszły kiszonym ogórkom
za odejście od zasad animal planet za zdefiniowanie
człowieka jako zwierze desce klozetowej za wierność
oraz wszelkiej maści powszedniości za przybycie

red bull miał dodać skrzydeł wypłukując żołądek
po trzecim toaście wyleczę psychiatrów psychologów
i służbę zdrowia z białych kitlów i koślawego pisma
wezmę przepisane tabletki przestając gadać od rzeczy
sam się zbawię i zajdę w ciążę ewentualnie pocierpię
za miliony wychodząc między prezentami do ubikacji
przed północą wyproszę z domu ostatniego gościa

Ciemnia

wieszają zdrajców na kinkietach kiedy zegar tyka się
nie swoich spraw opierając ramiona na murach w przeciągu
i na nagiej szybie z palcem odciśniętym w oddechu

pokratkowano widok zawiasów trzymających klamkę
wycelowaną w brzuch nabierający kształtów wnętrza
jeszcze chwilę - fotografują fundamenty do których będzie wracał

struna ciągnie żyrandol przez skrzypienia segmentów
zostawiając pręgi na plecach i krześle na środku pokoju

on tylko tatuuje tapety zlany potem trzyma zimne ściany
nie słysząc jak milczy na jeszcze nieznane sobie tematy


Całun

tyle razy uczyliśmy się alfabetu morse’a
pięści ustępowały po obu stronach drzwi
-.-.- --- - .-- .. . .-. .- .--- .-.-.
mejdej, mejdej zresztą nieważne
zapomniałem kluczy

przemoknięty płaszcz sięgał cienia
gdy gasiłaś nocną lampkę
znikałem pod kołdrą

kręgi na włosach rodziły tajemnice
jak gwarne rozmowy w ciche dni
między martwym językiem a kolejnym słowem
odeszliśmy od nocy zawinięci w prześcieradła

Autopsja

Czy na pewno nic nie zostało na gazie? Tyle lat przypalał papierosy
wkładając głowę do piekarnika. Stary piernik za dużo przeżył, tylko
order na piersi nieprzyrumieniony. Twarz jak z nowego testamentu
pociągła szukająca wyjścia z jaskini, ucieczki od Platona i jego cienia
bawiących się zapałkami. Jeden znikał a drugi nie wariował. Drzwi

zamknięte? Może przyjść w każdej chwili, trzeba dokładnie sprawdzić
zawiasy lepsze to niż następny lament w prasie i własnym mieszkaniu.
W razie, czego strzelba wisi nad łóżkiem i czeka razem z kredą aż ktoś
zapuka – zajdzie w głowę jak akwizytor z bliźniaczo podobną teczką.
Echo i trzaski jak z semaforów oznajmiają przybycie. Teraz wystarczy

że ciało samo się obrysuje i zawinie w obrus. A jeśli już nie będzie się
karmiło kota? Zamek pozostanie niesforsowany dla innych sposobności
skrzynka na listy nie odpisze do urzędu skarbowego czy na adres zwrotny
jakiegoś boga. Wtedy można zacząć się cofać i zastanawiać dlaczego
jeszcze nikogo się nie zabiło po raz kolejny zawracając do mieszkania

M1

umywam ręce w szarym mydle nie ręczę za siebie
kac moją matką z wiecznie bolącą głową i ojcem
wychowującym na człowieka jak przystało
pokoje niepokoją progi za skromne dla mieszkania
czynsz płacić trzeba a płaca marna na te czasy

upadam na klatce schodowej matka żywa
jak z obrazka nieżywa jak na płótnie
panie dozorco dobrze żeś ocucił
tyle spraw do załatwienia


słoneczne przesilenie w pocie ociekającym czoło
muszę uważać na udary i nisko latające ptaki
upadam po raz drugi boleśniej bo beton twardszy
od desek słychać śmiechy i upadam jeszcze niżej

a to wiatr w oczy strach przed nimi wstaję niby
poprawiając buty wiążę ciasno jak nie trzaśnie boso
zaraz dzień zawiśnie na przydrożnej latarni
idę do baru zamieniając co szklankę wódkę w wino
stacja piętnasta godzina piąta nad ranem
wracam z powrotem do mieszkania

Arytmia

stoję w tej kolejce i modlę się, aby helikopter spadł mi na głowę
albo chociaż sufit z impetem przywitał podłogę ubijając lastryko
jak tłuczek karbujący skórę sąsiadki. owijam szyję wokół poręczy
wyglądając na sam koniec i nie mam już nawet ochoty wrócić
i te torby, torby pełne zakupów; dziury z sera – bezcenne
biegunka po przeterminowanym piwie bez wątpienia bezcenna
rzeź węża wijącego się od kilku godzin warta własnej ceny

chcę poczuć każdy z podrobów poprzedzającej; krwistą wątrobę
od mamy dla zdrowo wyżywionych dzieci, oddech astmatyków
kaszlących prosto w twarz z coraz mniejszą natarczywością
kiedy będą wodorem spalającym płuca, zmrużę powiekę kojąc
zakamarki mózgu masując zmarszczki na opuszczonym czole

czubki. krwiobieg wolno zmywający podłogę; klient nasz pan
wieszam na sznurówkach pozostałych przy życiu - zlituję się
dając swobodę słońcu krążącemu po oknach niech wiszą
na wiatraku kołysani przeciągiem i podziwiają moje odbicie
pragnę zbliżyć się do pierwszej napotkanej piersi i spytać
czy możemy już iść? byle jak najdalej od siebie i rzeźnika
wycofać się z konduktu po kolejne, jeszcze bijące serce

Konsultacja

- panie doktorze

równowaga stwarza pozory pasiastej piżamie na linii treść - zejście
odchyleniom od krzywizn życia na pionie a to powrotu do poziomu
po prostu nie wypada słuchać szlaczków wpatrywać się w dźwięk
oraz wykonywać innych czynności zmieniających położenie

separatka sto siedemnaście jest wzorcem do naśladowania można
mieć w dupie odleżyny komplikacje zły humor podczas obchodu
wystarczy tylko przepisać z karty chorób paranoik i przejść dalej

Trzy metry czterdzieści osiem centymetrów

Proszę nie hałasować bohater poszukuje chwili spokoju
w metropoliach kurzu i grzybów. Umysły ścisłe rozproszone
jak gąbki wydłubane z krzeseł ustępują miejsca.

Tutaj królestwo przeciągu ulic i słupów telegraficznych
zstępuje na ziemię zaspokajając pierwsze stopnie piekła.
Szacunek jest bierny nie wymaga zbytnich inwencji.
Siedzi na tronie rwąc papier pod krzyżem.

Dobrze mieć puszki pandory zamiast natrętnych gości
z łańcucha pokarmowego przeszłość -> <- przyszłość.
Najlepsi towarzysze to ściany i nieprzeczytane gazety
nie użalają się nad niewłasnymi problemami.

Milczenie jest największym dramatem.
Wstał z łóżka i zamknął wszystkie drzwi i okna
postanowił zostać starcem wypisującym kartoteki.

Lit

przez żaluzje zaglądam pod cerkiew, kościół i ścianę płaczu
na korkowej tablicy z ogłoszeniami - wisielec przy wisielcu

„oddam w dobre ręce niemalowane aż do grobowej deski,
łyknę tanie środki antydepresyjne pod numerem kontaktowym”

poprzecinałem ostatnio obrane punkty zasłaniając okno
powiekami klejącymi się do szyby jak w gabinecie łyżek

zawsze staję na głowie przemierzając kolejkę po talerz zupy
stawiają kolejną kiedy zaczynam twardo trzymać się ziemi

nie potrafię przenosić gór czy wskrzeszać przedmiotów martwych
przechodząc przez korytarze bez świateł na końcach

zostałem zaplanowany na czas przepisanych błędów i dat
niedługo pójdę w niepamięć razem z kolejnym pacjentem

Prosto z drzewa

owce i barany pasą urzędników z wysokich pięter
wypatrują rodzin a z nich tych najczarniejszych
pogoda w ślimaczym tempie przemierza hale i biura
czas zejść z gór i opuścić zakłady pracy

tutaj stacja zwierz się FM podajemy informacje
o korkach swoją drogą zdatnych tylko do wymiany
w okolicach skrzyżowania pustyni z puszczą
miał miejsce wypadek – wyraźnie podpity komar
lecąc z nadmierną prędkością wpadł na zebrę
ta ułożona w poprzek zablokowała jezdnię

kret w metrze i kilku kwadratowych metrach
jarzeniówek wpada w panikę, ciemności nie widzi
głośno wszędzie jasno wszędzie co to będzie

w mięsnym i dla psa kiełbasa wisi na haku
chce przeskoczyć ladę o kulawej nodze
skandal w sklepie obok pomylono jeża
z wycieraczką – ciężko przejść przez życie

jak tu się nie bać wyjść na miasto
odwiedzić krewnych i znajomych królika
w obliczu muchy zabitej poranną gazetą

Gorset w pralce


kiedy smaruję kromkę chleba ta zawsze ląduje masłem do podłogi
tak samo jak kot spadający na cztery łapy popijam zsiadłe mleko
ledwo odrywając się od wymion kręcę mordą mam cztery żołądki
i kamienie na nerkach zrzucam osadzający się nad ustami kożuch
zostałem bałwanem udającym że nie mam ze sobą nic wspólnego

otwieram lodówkę wyjmuję żyrafę sam wchodzę do środka
w końcu zgasiłem światło oszczędzę na elektrowstrząsy
łapię kostniejące powietrze spalając całą atmosferę i płuca
ściskając piersi bez rąk których nie mam nad kim złożyć
wychodzę z zimną krwią nie wspominając zajścia

zmiksuję w sokowirówce lód spod języka z rechoczącą żabą
wydłużając nogi odrywające się od ziemi a jednak się kręci
odbezpieczam nadgarstek rozkładając czerwony dywan
muchy ciągnące rydwany brzęczą nad gabinetem wosku
gdzie zbijam blaszane bębenki i przykładam palec do skroni
i czekam z niecierpliwością aż coś mi do niej strzeli

Sepia


Oli

wabię naszego cerbera z przemoczoną sierścią
udamawiał nas kiedy dobijaliśmy się do szyb
wklęsłych pozamykanych okien

kąsam podniebienie z drutem nastroszonym gwiazdami
jak grzywy i oblizuję językiem popielate wargi
będąc już martwym

tylko stłumiona świeca przypomina o próżni
rozprutej w miejscu gdzie mogę zdmuchnąć przestrzeń
w głęboko osadzonej talii. wygięte siatkówki

piony i poziomy odbijają wewnętrzne spazmy
rodzą mątwy i posiniaczone ćmy jest coraz ciemniej

trzepot nad kukułczymi gniazdami. drżysz.
połykam Twoją ślinę. powoli rozpinam pasiastą koszulę
i całuję na przemian stopy, nadgarstki i bok
bok, nadgarstki, stopy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Adam Śmigielski dnia Nie 16:05, 25 Cze 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Flecht Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin