Forum Flecht Strona Główna
FAQ :: Szukaj :: Użytkownicy :: Grupy :: Galerie  :: Profil :: Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości :: Zaloguj  :: Rejestracja


Brane Mozetić

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Flecht Strona Główna -> Czytelnia
Autor Wiadomość
Tomasz Pietrzak




Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:07, 01 Lip 2006 Temat postu: Brane Mozetić

***

wczoraj, gdy pierwsze krople musnęły twarz,
przez dachy przybył czarny kot i wśliznął się do prześcieradeł,
śliniąc zrzucone ubrania,
z rozkoszy, z przyjemności nadawał miękką
muzykę, która nosiła cię, bezgłośnie, po kryjomu
przez przebrodzone wody, ku falowaniu -

Martinique, to tamta wyspa, gdzie lato wiecznie
się rozciąga, bez końca, bez początku, czuję ją,
ten zapach mango w twojej skórze, gładkiej,
gdy sunę przez nią jak przez miękki piasek, drobny
pod zasłonami palm, czas jest długi, nasycony,
czy czujesz, ile odcisków zębów na moim
palcu, twoich białych zębów, ten kokos, mleko
kapiące przez czekoladową skórę
jej smak miłości, który silniej od soli
wżera się w moje wrażenie, mal de vie,
a dzika moc wpija się jak w gąbkę
słyszysz, słyszysz, gdy wiatr uderza w okna,
zasłony usuwając przed promieniami, tam, gdzie uchwyceni
w kleszcze rąk nie mamy odwagi się rozłączyć

co jest wiecznością, chwilą, co napięciem, energią,
rozkładającą nasze dwa ciała aż uścisk coraz ciaśniejszy,
bezprzedmiotowy, powiew, powiew spod drzwi
kiedy być może był jeszcze czas umierać - ach, nie
nie wstawaj, nie ruszaj się znad mnie, przeczuwam
przeczuwam, że oczy zwierząt iskrzą się z ciemności
czuję szalone sypanie się wszechświata do kropli wody
do kropli wody, która pełznie przez szybę, coraz mniejsza.


***

po co ciągnie cię gdzie indziej
w czym w ogóle różnica, czy jeziora
i pola nie są jednakowe tu i tam
i uśmiechy i całowanie ciała?
gdy w ciemnościach po innej skórze
palcami, lub gdy słowa, ciągle takie same,
lub gdy namiętności, do końca zużyte,
jakie szaleństwo, że tylko jeszcze ucieczka
i nierealna nadzieja -

mundur równy mundurowi, but
butowi, sarna sarnie, morze morzu
i język językowi, pierś piersi
ból bólowi -
i potem, ile butów, ile
mórz, ile piersi, ile bólów,
a tu jeden sam, długi, ostry,
a tam jeden sam, długi, ostry

Przełożyła Katarina Šalamun-Biedrzycka


***


długa linia kokainy po Lublanie,
ciche dzwoneczki i sanie pędzą przez
ruiny, czarny jeleń ciągnie,
zanurza się we mgle - i co potem?

Lublana, schronienie psychopatów,
nie można jej pominąć na mapie,
z jednej strony austriacka poczekalnia,
z drugiej włoskie hospicjum,
na dole jedynie oddziały zamknięte,
skrzydło B i ci, którzy mają się za bohaterów,
puste zderzenia samochodów,
kilka trampolin do skoków w głębokość,
dzieci bezsensownie błądzące po lesie,
pijacy, coraz więcej pijaków i gdzie się zatrzyma
pociąg, wiozący ich za mury,
wszystko otwarte, jak łąka,
dla mężczyzn, białych, słoweńskich, z żonami.
całe to miasto tańczy nam przed oczami,
kiedy łazimy po nim na haju,
wciągamy dym i się śmiejemy,
bo jak to wszystko ma odejść,
jak! białe fartuchy zataiły i
pozwoliły, by to w kółko chodziło.
pochylasz się nade mną i mówisz:
Jestem psychopatą.
podnieś się, podnieś, idziemy dalej,
spójrz na te lalki przed kawiarnią
i na targu, jaka bogata oferta,
brzydcy ludzie kiwają się za swoimi ladami
i co roku puszczają na rzece
swoje sny, nadzieje na ozdrowienie,
wymioty, wymioty za domem,
jesteś cały zielony, jak smok na moście,
obejmujesz mnie, znów odsuwasz, jakby
biły się w twojej głowie siły,
nieuchwytne, i słuchasz uczonego,
rozkazującego wedle swego uznania,
balony, maszyny, tłum, kłębiący się,
wszystko wbija cię w ziemię
i nie wiesz, jakby się obrócić.


***



wczoraj wstawili do specjalnego pokoju łóżko,
zabrali mi ubrania i zamknęli mnie z nagą kobietą,
czułem przy boku ciepły jej oddech
a w słabym świetle niezliczone zielone oczy,
czyhające na gesty, na myśli, na sny.
kiedy indziej przyprowadzili przystojnego młodzieńca
o lśniącej skórze, krzepkich udach, i czekali.
ach, pot, ten strach, krzyki we mnie, a w tle
kable elektryczne, krzesło i czajnik -
w końcu przytuliłem się do młodego jelenia,
już nie oddychał, jeszcze tylko wypłynęła z niego cienka stróżka
krwi, czasem drgnęło jeszcze jakieś ścięgno, został zapach
lasu, wilgotna ziemia na kopytach,
kleiłem się do niego i czekałem, czekałem,
całą długą noc wpatrywały się w nas oczy ze szpar.


***

śniło mi się, że umarłeś,
że pusty był pokój, koszula,
wieszak, a wokół mnie coraz
więcej przestrzeni, więcej ciszy.

stojąc, wyglądałem przez otwarte okno, patrzyłem
w ciemność całymi godzinami, czekałem,
że może zadzwonisz, bałem się
zasnąć, bałem się opuścić powieki.

liczyłem palce, guziki, liczyłem kroki,
gapiłem się w noc, drżąc szeptałem
i odpędzałem wszystkie obrazy z tobą,

śniłem, że sny umarły,
że pełźniemy w głębię, sami,
puści, i że ciebie już nie będzie.


Przełożyła Agnieszka Będkowska-Kopczyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Flecht Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB (C) 2001, 2005 phpBB Group
Theme Retred created by JR9 for stylerbb.net Bearshare
Regulamin